... a tak naprawdę dla mnie to była 6.21. Nareszcie koniec.
Dość bycia małym słoniem, dość nieporadności, dość wahań nastroju, dość
spuchniętych stóp i dość wszystkich innych ciążowych niedogodności. I wreszcie -
dość cukrzycy ciążowej. Pod koniec bardzo mocno na to wszystko właśnie czekałam!
I wiecie co? Teraz zupełnie już zupełnie inaczej na to patrzę.
Wczoraj powiedziałam mojemu mężowi, że to wszystko mogłoby
być poukładane odwrotnie, jak w teleturnieju. Najpierw widzisz nagrodę, możesz
jej dotknąć, poczuć się jakbyś już ją miała, chociaż jeszcze nie jest Twoja.
Dopiero potem musisz zrobić różne rzeczy, czasem trudne, czasem nieprzyjemne,
żeby ją dostać. Jednak wyobrażenie o tej nagrodzie motywuje Cię do podjęcia
wysiłku. Z ciążą jest odwrotnie – najpierw wysiłek, później nagroda.
Gdy przyszła moja godzina zero, wszystko, co było wcześniej,
stało się nieważne. W jednej chwili od wzięcia mojej kochanej maleńkiej Oli na
ręce, poczułam się, jakbym wygrała największą nagrodę świata. Tak wielką i
cenną, że wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że taka może w ogóle istnieć. I
chociaż od mojej godziny zero upłynął już ponad tydzień, to moja nagroda
cieszy mnie coraz mocniej J
W trakcie ciąży myślałam, że poród to koniec. Nieprawda! To
jest początek. Wspaniały początek nowych, cudownych doświadczeń.
Jestem Wam winna jeszcze jedno przemyślenie. Gdy
zdiagnozowano u mnie cukrzycę ciążową, sądziłam, że to najgorsza masakra jaka
może się przydarzyć. Myślałam, że cukrzyca zabierze mi moją ostatnią przyjemność
w ciąży – możliwość nieograniczonego opychania się wszelkimi smakołykami.
Jednak odkryłam, że tak nie jest. Na przekór chorobie, udało mi się znaleźć
nowe przyjemności w jedzeniu. Poznałam nowe smaki i zaczęłam w ogóle zdrowiej
żyć. Teraz, po urodzeniu Oli, obiecałam sobie, że nie wrócę do starych nawyków. Będę kontynuować
wymyślanie coraz to nowych, ciekawych przepisów i będę dalej dzielić się nimi z
Wami na tym blogu. Będę zawsze w nich zaznaczać, czy moim zdaniem pasują do
diety cukrzycowej, chociaż pamiętajcie, że nie jestem dietetyczką i zawsze
musicie sprawdzać swój cukier J
Dziękuję Wam wszystkim Słodkim Mamom, że jesteście, że
czytacie, że wcielacie moje przepisy w życie, że do mnie piszecie. Mam
nadzieję, że chociaż trochę umilę Wasz czas w ciąży.
(Najszczęśliwsza na świecie) Już-nie-Słodziutka Mama
ogromne gratulacje! Niedawno sama zostałam mamą i wiem doskonale o czym piszesz. Nie musiałam się jednak borykać z cukrzycą ciążową. Możliwość nieograniczonego jedzenia słodyczy nie jest jednak zbyt dobra bo zostają kilogramy na plusie ;) Powodzenia na nowej drodze ;)
OdpowiedzUsuńno u mnie problem kilogramów na plusie rzeczywiście nie istnieje:D Dziękujemy za życzenia:)
OdpowiedzUsuńOjejku poryczałam się... ;) Gratulacje, jakie słodkie oczko, jaki kochany nosek :) Nie mogę się już doczekać swojej małej nagrody :)
OdpowiedzUsuńnie rycz:D zaraz też swoje maleństwo będziesz tulić:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite uczucie, kiedy pierwszy raz zobaczy się swoje dziecko, takie płaczące, mokre ale cieplutkie. Taki maluszek natychmiast się przytula i uspokaja przy mamie....absolutnie nie da się z tym uczuciem niczego porównać .
OdpowiedzUsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie. Jest Wielkie i nigdy nie znika. :)
Pozdrawiam,
Katarynka
Mam na blogu wpis o identycznym tytule. Niby godzina zero, a tak naprawdę to dopiero START! Czasem jazda bez trzymanki, a innym razem istna sielanka :) Całą ciążę zastanawiałam się, jak to będzie, gdy zobaczę swoją wyczekaną Polunie :) Niestety nie słyszałam pierwszego krzyku, nie widziałam jej zaraz po opuszczeniu mojego ciała, ponieważ poród mimo super startu, szybkiej akcji, zakończył się cc, znieczulenie ogólne i bardzo żałuję, że nie mogłam jej powąchać, powiedzieć "CZEŚĆ" zaraz na dzień dobry. Mimo to poród wspominam z uśmiechem, a pierwszego widoku śpiącego Okruszka, który uśmiechnął się na dotyk mojej dłoni gładzącej jej policzek, nigdy nie zapomnę! :) I jak widać nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdyby nie cukrzyca ciążowa, nie byłoby aż takiej mobilizacji do zmiany nawyków żywieniowych :) super, gratuluję i na pewno będę zaglądać, by czerpać inspiracje :) pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńGratuluję! Wszystkiego dobrego dla Was :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Inka
dziękujemy obie z Olą za wszystkie gratulacje, miłe słowa i życzenia:)
OdpowiedzUsuńJa również gratuluję i również płaczę jak bóbr czytając Twój wpis. Od paru miesięcy zmagam się z cukrzycą ciążową, a od wczoraj jestem na insulinie - i to mnie już przerosło. Czuję się jakbym przegrała jakąś walkę. Dopiero po przeczytaniu Twojego wpisu zrozumiałam, że walka wciąż trwa - o zdrowe maleństwo, które kopie mnie właśnie w brzuch. Dziękuję za ten wpis!!
OdpowiedzUsuńPowiedzcie też czy cukrzyca ciążowa mineła Wam od razu po porodzie?
Dziękujemy i za gratulacje i za miłe słowa! Trzymam mocno kciuki za Twoją walkę z cukrzycą:) Z insuliną będzie Ci teraz łatwiej trzymać poziom cukru.Na pewno wszystko będzie dobrze i z Tobą i z maluszkiem. Co do mojej cukrzycy na 100% nie wiem czy minęła bo dopiero za 3 tygodnie będę robić krzywą. Ale cukry mierzę jak mi się przypomni i są ok. Ola też miała kontrolowane w szpitalu i bez zastrzeżeń:)
OdpowiedzUsuńZgodzę się w zupełności - poród to początek, a nie koniec. Wiem to jednak teraz będąc w drugiej ciąży. W pierwszej celebrowanie tego stanu było przyjemnością, a dziecko czymś nierealnym i wyimaginowanym. Teraz od początku ten mały człowiek, wydaje mi się bardzo realny!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za udział w linowym party!
Ściskam
Karolina
Bardzo fajny wpis i świetne pociechy! Przemierzam takie blogi jak ten i czytam o tym jakie inni ludzie mają doświadczenia, przemyślenia na temat swoich dzieci. Jestem w ciąży i dlatego próbuję sobie dodać odwagi i jenoczesnie przekonać siebie, że bedzie to największa przygoda życia. Czytam takie portale jak osesek.pl albo blogi w których wypowiadaja sie szczęśliwe mamy. Dowiedziała się juz bardzo wiele :) pozdrawiam i życze wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuń